przepowiednie.pl

Wpisałem: 09.03.2020r. 23:00
Trochę wspomnień z dzieciństwa.
Pisałem ostatnio, że robię dużo rzeczy, o, których nie piszę. Głównie dlatego, że, jak kiedyś wspomniałem nie chcę, żeby mi się coś pomieszało. Używałem niedawno, ale też w ubiegłym roku takiej jakby gumki do wymazywania. Między innymi rzeczywistości. Ale też tak zwanej pamięci Wszechświata. Mieszałem w Zodiaku, czyli można by powiedzieć, że wywoływałem chaos. Bo, jak wiadomo, wielu ludzi bazuje na tak zwanych Znakach Zodiaku i innych, typu astralnego kwestiach. Budując swój majątek, dobrobyt i, ogólnie życie. Pisałem, że co siedem lat zmieniam skórę, czyli nastawienie do rzeczywistości i, do tak zwanego świata. I, że od tego i, trochę ubiegłego, roku, jestem już w nowych "parametrach". Pisałem o zmianie kierunku rozwoju już ileś lat temu. O, przestawieniu się na nowe tory, o cofaniu rzeczywistości też. Każdy, kto czytał, to wie. O, sławnym Alfredzie i, jego cytacie też wspomniałem. A, to znaczy, że, idąc tym tropem, i, że lepiej to już było, że te siedem lat to będzie bardzo trudne siedem lat. A, kolejne jeszcze bardziej. Pisałem o opcjach. Nawet o opcji C. Koronawirus to z angielskiego chyba też coronawirus. A, COVID też na C. Czyli, że taką opcję wybraliście nie chcąc mi płacić. Pisałem wiele razy teksty typu: nie ma już nie ma ach nie ma Was nie ma. Nawet mógłbym napisać, że niemal błagałem Was, Ludzkość, prawie na kolanach o to, żebyście zaczęli robić zbiórki dla mnie. Żebym mógł zmienić nastawienie. Pisałem, tłumaczyłem, może nieudolnie i, może zawile, a, może nawet podchwytliwie. Ale, czy to aż takie trudne zrozumieć, że lepiej być i mieć możliwości niż być i ich nie mieć? Chyba nie. Pisałem też kiedyś, że będę wytwarzał zmiany w powietrzu, że, będę powodował, że, ludzie będzie się zmieniało nastawienie i, takie tam. Tego jest tyle, że, jak pisałem, nigdy nie było nikogo kto by coś takiego kiedykolwiek (poza mną) napisał. A, to coś znaczy. Ciekawe, czy ktoś już "sprawdzał" mnie w tych niby kodach. Jeżeli tak, to pewnie wychodziły różne opcje. Chociaż może nie, bo wiadomo, może to nikogo nie interesować. Pisałem też o manipulowaniu pogodą za pomocą chemii i, o konsekwencjach gdy któreś państwo będzie to robiło. O odbieraniu majątków miliarderom, bilionerom też, jeżeli tacy są, milionerom, a, nawet pomniejszym też. O, konieczności (życiowej) płacenia mi moich 10% też wspominałem. O, czym jeszcze nie napisałem? Napiszę za kilka dni. Tymczasem trochę wspomnień z dzieciństwa. Gdy miałem tych kilka lat, to, jak już wspomniałem, wiedziałem już w wieku kilku lat o wielu sprawach, które się kiedyś wydarzą. Takie pierwsze, które jakby pamiętam kwestie to około czterech lat. Wcześniej jakby może też, ale zbyt mgliście. Pisałem o kolorze brązowym i, o niedźwiedziu. Ale, to pewnie dlatego, że w dzieciństwie (chociaż tu może zachodzić pewien mechanizm zwrotny) miałem jakby taki płaszcz, czy coś takiego w takie jakby futro w kolorze brązowym. Ale to na marginesie. Najpierw o Mikołaju. Miałem wtedy coś około pięciu/sześciu lat, a, może trochę więcej, nie pamiętam dokładnie. Był to Grudzień, bo był tak zwany Mikołaj. Chyba to był jakiś dzień tygodnia, może sobota, a, może inny dzień. W, każdym bądź razie ojciec wziął mnie do Klubu Rafio na ulicy Kolejowej, bo tam było spotkanie dzieci pracowników ZPO RAFIO, a, tam pracowała moja matka. To był rok coś koło 1968, bo nie pamiętam dokładnie ile miałem wtedy lat. Ojciec mnie tam wziął, chociaż za bardzo nie chciałem iść, bo coś tam chyba czułem przez skórę. Poszliśmy, było sporo dzieci. Potem zaczęli rozdawać te paczki od Mikołaja tym dzieciom. Dla mnie i, chyba jeszcze dla kogoś, ale nie jestem tego pewny zabrakło paczki. Że, niby nie było wpłaty na paczkę. Ojciec był trochę zły, bo wiadomo, jakby nie było afera. Potem przyszła matka, bo albo ich zwolnili (bo to późnym popołudniem było) z pracy wcześniej z tej okazji albo to była sobota i praca była do szóstej, mniejsza z tym. Matka przyszła, oczywiście okazało się, że paczka była opłacona. Ktoś tam chyba dał coś ze swojej paczki, ale w sumie wyszło na to, że paczki nie dostałem. Nie żeby się żalił. To, był jakby sygnał, że mnie ten ziemski "dobrobyt" jakby omija szerokim łukiem. Albo, że, tak zwani Ludzie traktują mnie jak kogoś typu: a, ten tu czego?. W, sumie od dzieciństwa zachowywałem się tak, jakby wszystko co tu jest było moje. Pamiętam trochę takich sytuacji i też komentarzy różnych dorosłych, gdy tak się zachowywałem. Ale, to na marginesie. Coś jeszcze, skoro już piszę o dzieciństwie. Pisałem, że gdy był pierwszy dzień gdy poszedłem do pierwszej klasy podstawówki nr 2 (stara szkoła) to było najpierw takie stanie na placu przed budynkiem. Mnie przyprowadził ojciec, bo matka była w pracy. Staliśmy dość blisko tego pierwszego wejścia. Czyli ja z ojcem i ta czarnulka. Też z ojcem. Potem przyszła jej mama i usłyszałem, że mówiła do swojego męża coś w stylu: żeby tylko ten (nie pamiętam dokładnie kto, niech będzie, że mały Kwaśniewski) nie był w klasie razem z, wiadomo, z, kim. Jak pisałem miałem na ten temat inne zdanie. I, wyszło jak wyszło. Czyli, że byliśmy w jednej klasie. Taak. To, dopiero była jazda bez trzymanki. Dopowiem tutaj parę rzeczy, których nie napisałem wcześniej. Otóż, planowałem, a, przynajmniej takie miałem chęci, małżeństwo. I, to już od razu, gdy tylko okazało się, że jesteśmy w jednej klasie. Wielu tak ma więc to żadna rewelacja. Jednak, zarówno matka jak i siostry stwierdzały, że nic z tego nie będzie. W, sumie szedłem wtedy jakby pod prąd, bo ja też to jakby wiedziałem. Wspominałem, że siedzieliśmy przez kilka dni w jednej ławce. Pisałem też, że kiedyś mi powiedziała, żebym się do niej nie odzywał. Ale nie napisałem, że wcześniej, już od początku coś mnie blokowało gdy chciałem się do niej odezwać. Tak, jakbym nie mógł nawet ust otworzyć. Zacząłem to trochę sprawdzać, czyli zacząłem sprawdzać jak potoczą się kiedyś tak zwane losy i miałem jakby stanowczy komunikat, że, ona to nie dla mnie tylko dla kogoś innego. Ale, że byłem, jak pisałem uparty i, często stawałem okoniem to szedłem w "zaparte". Czyli, że ja chcę i nic mnie nie obchodzi. Ale odzywać się nadal nie mogłem. Tak, jakbym miał założoną blokadę. To, też między innymi skutek tej jej późniejszej wypowiedzi i użyciu słowa nigdy. I, mojego, tego słowa, wzmocnieniu i, jakby utrwaleniu. Dalej był mniej więcej tak. W, następnym roku albo rok później, miałem (chyba) urodziny. To mnie pytali czego bym sobie życzył. Nie bardzo rozumiałem o co im (rodzicom, ciotce, wujkowi i pozostałym) chodzi z tym życzeniem sobie czegoś. Jak wspominałem nie jestem obrzędowcem, ani rytualistą, ani nikim w ten deseń. Tak więc nie rozumiałem co niby mam sobie życzyć i po co. Ale, skoro dorośli mnie zapewniali, że tak można i trzeba to postanowiłem wykorzystać okazję i powiedziałem, że chcę, żeby mnie umówili na randkę z, wiadomo, którą. Trochę im miny zrzedły, zaczęli mnie od tego odwodzić, mówić, że nie, żebym sobie dał spokój, że to nie dla mnie i tym podobne. Jeszcze coś mówili, ale nie będę powtarzał. Uznałem, że mnie zwyczajnie okłamali i, może się nawet obraziłem. Nie pamiętam. Ale, za jakiś czas, bo, jednak dalej próbowałem coś w tym zakresie osiągnąć nawet poszedłem kiedyś chyba po szkole albo w wakacje, nie pamiętam, do niej, tam gdzie mieszkała. Zapukałem do drzwi i czekam. Otworzył chyba ojciec, albo najpierw brat. Gdy jej ojciec mnie zobaczył to zapytał czego ja tam chcę i, po co przylazłem. To mówię, że przyszedłem do, wiadomo kogo. Dokładnie nie pamiętam co mówiłem. Ale to nieważne. Ważne, że mnie pogonił i powiedział, żebym więcej nie ważył się przychodzić, czy coś w tym stylu. To, co miałem robić? Poszedłem. Muszę to dodać, że na religię też chodziłem tylko dlatego, albo głownie dlatego. Dlaczego to wszystko robiłem? To proste. Chodziło tu głównie o to, że, jak wspomniałem kiedyś, uważam, że kierowanie się przeze mnie, ale też przez Ludzi, tak zwaną Miłością jest dla Ludzi dużo korzystniejsze. Jak pisałem, wiem kim jestem (słowa kim używam dość niechętnie, bo, w tych kontekstach wzmacniam pewnych ludzi z pewnego państwa). Wiedząc to chciałem zastosować wariant z Miłością jako pierwszy. Chodziło mi o to, żeby od razu robić tak, jak powinno się robić. Do tego potrzebowałem odpowiednich impulsów związanych z odpowiednimi nastawami. Jednak, jak napisałem, ta opcja była dla Ludzi niedostępna. Z, kilku powodów. Między innym dlatego, że wtedy było jak było i tego typu scenariusz mógłby się nie ziścić. W, 1968 roku, gdy mieszkaliśmy na Pstrowskiego to pewnej grudniowej nocy albo późnego wieczór dało się słyszeć głośny warkot. To były czołgi, które chyba na swoich gąsienicach jechały na Czechosłowację. Wtedy, gdy tak staliśmy to prawie machnąłem ręką. W, sensie, że nic z tego bardzo tragicznego nie będzie. Pamiętam, że nawet pomyślałem, żeby nic nie było i, że ma być spokój. W, sensie, że chcę, żeby był spokój. To mniej więcej na razie tyle.

Pozycja reklamowa - zgłoszenia na e-mail.

Nazwa firmy albo główne hasło, namiary, krótki opis, linki - jeden miesiąc - 250,00 zł. - dwadzieścia pozycji.
Czerwiec 2021 przepowiem.pl,
Wszystkie prawa zastrzeżone
z nami jesteś znany
Liczba odwiedzin: 62626
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem