przepowiednie.pl

wpisano: 08.07.2012
Z życia wzięte VIII
Czyli o tym co mnie kiedyś spotkało, a może dopiero spotka. Historie prawdziwe, ale może nie do końca dokładnie zapamiętane. Dzisiaj też z trochę innej beczki. A może mi się to tylko śniło, albo tylko to wymyśliłem, a może wszystko po trochu. Tego dnia, a właściwie tej nocy, bo dochodziła północ, coś mnie ciągnęło na górkę. Górka to takie ciekawe miejsce gdzie rośnie kilka drzew, jest kilka latarni i kilka ławek. Widok z górki też jest ciekawy i inspirujący. Usiadłem na środkowej ławce, oparłem się łokciami o oparcie i spojrzałem na Księżyc, który świecił na bezchmurnym i bezgwiezdnym niebie. Poczułem, że ogarnia mnie jakaś dziwna, niewytłumaczalna tęsknota nie wiedzieć za czym. W pewnej chwili spojrzałem w prawo na koniec ławki i zobaczyłem, że leży tam jakaś książka. Zdziwiony, bo wcześniej wcale jej tam nie było, sięgnąłem po nią. Była jakaś dziwna. Format nietypowy, bardzo lekka, prawie nie czułem jej w rękach. Wydawała się dość gruba więc powinna być cięższa. Okładka też była taka jakiej chyba nigdy nie widziałem. I ten tytuł. Spoza gwiazd. Otworzyłem okładkę i zacząłem czytać. Światło latarni padało idealnie i litery były wyraźnie widoczne. Najpierw chciałem tylko przekonać się o czym jest. Ale już po jednym zdaniu zapomniałem o tym gdzie jestem i co robię. Nie mam teraz tej książki, więc postaram się z pamięci odtworzyć jej treść. Zaczynała się dokładnie tak jak to było w moim przypadku. *** Spoza Gwiazd Tego dnia, a właściwie tej nocy, bo dochodziła północ, coś mnie ciągnęło na górkę. Górka to takie ciekawe miejsce gdzie rośnie kilka drzew, jest kilka latarni i kilka ławek. Widok z górki też jest ciekawy i inspirujący. Usiadłem na środkowej ławce, oparłem się łokciami o oparcie i spojrzałem na Księżyc, który świecił na bezchmurnym i bezgwiezdnym niebie. Poczułem, że ogarnia mnie jakaś dziwna, niewytłumaczalna tęsknota nie wiedzieć za czym. W pewnej chwili spojrzałem w prawo i ujrzałem siedzącego na skraju ławki mężczyznę. Był chyba blondynem, światło latarni mogło mnie zmylić. Spojrzał na mnie, kiwnął głową i uśmiechnął się, raczej oczami niż ustami. Poznałem go od razu. To był... Nie, nie mogę podać jego imienia, bo my, poza naszym regionem nie używamy prawdziwych imion. Ani swoich ani tym bardziej naszych pobratymców. - O. A co Ty tu robisz? - zapytałem ze zdumieniem i zarazem zadowoleniem w głosie. - A, wpadłem na chwilę, żeby zobaczyć co u Ciebie. Wiedziałem, że nie mówi całej prawdy. Ten, Który Wie (tak go będę nazywał, chociaż prawdziwe imię brzmi inaczej) nigdy nie mówił całej prawdy. Ale wiedziałem też, że powie tylko to co będzie chciał. - Nic ciekawego - odpowiedziałem. Siedzę tu, na tej planecie i siedzę. Po co wyście mnie tu wsadzili? - My? - zapytał z rozbawieniem. Przecież sam ją sobie wybrałeś. Patrzył na mnie uważnie. - Co? Nic już nie pamiętasz? Faktycznie tak było. Jeszcze przed chwilą, zanim się zjawił niewiele pamiętałem. Ale teraz zaczynałem sobie powoli wszystko przypominać. Ale jeszcze nie do końca byłem tego świadomy. - Co porabiasz? - zapytałem. - To co zwykle - odpowiedział - budujemy nowe galaktyki, teraz już o wiele bardziej funkcjonalne - dodał. Właściwie to nie musieliśmy rozmawiać. Obaj pochodzimy ze staropradawnego rodu z dalekich regionów Kosmosu. I wszyscy jesteśmy telepatami. Jednak w miejscach poza naszym regionem staraliśmy się unikać telepatii. Ale zapytałem, bo chciałem żeby mi odpowiedział. - A co u ..., zawiesiłem głos. Wpatrywał się przez chwilę we mnie, a po chwili odpowiedział. - W porządku. Buduje swoje gwiazdy. Już miałem uwierzyć, ale coś mnie tknęło. To było za proste. Ten, Który Wie nigdy nie był taki prostolinijny. Ale udałem, że uwierzyłem. Nagle mnie olśniło. - jest na Ziemi? - zapytałem wprost. - długo ci to zajęło żeby się tego domyślić - odpowiedział. Chyba cię ta planeta wykańcza - dodał. No tak. Teraz juz wszystko jasne. Pojawił się żeby mi przypomnieć po co tu jestem. - A ... dalej jest na mnie obrażona? - zapytałem. Tym razem to ja świdrowałem go wzrokiem. Nie wymawiam jej imienia, bo, jak mówiłem, nie wypowiadamy swoich prawdziwych imion poza naszym regionem. Będę ją nazywał Ta, Która Buduje. - nigdy nie była na ciebie obrażona. Ale nie dziw się, że się do ciebie nie odzywa. Przecież zniszczyłeś w jednej chwili jej ukochane dzieło, jej najpiękniejszą gwiazdę. Po chwili zaczął się zbierać. - no dobra. Muszę wracać, bo mamy mnóstwo zajęć. Trzymaj się i nie szalej - dodał i po chwili już go nie było. Zamyśliłem się. Czego mi nie powiedział? Ale wiedziałem, że póki co pewnie się nie domyślę. Zresztą nie to mi było teraz w głowie. Ta, Która Buduje jest tutaj. Więc jednak tęskniła za mną. Radość rozlała mi się po całym ciele. Przypomniałem sobie te wszystkie chwile gdy byliśmy razem pośród różnych galaktyk, a także w naszym zakątku. Muszę tu wyjaśnić, że rozwaliłem Tej, Która Buduje jej najlepsze dzieło, bo chciałem jej pokazać, że potrafię coś rozwalić a potem z powrotem złożyć. Ale Ta, Która Buduje nie zgodziła się żebym złożył gwiazdę z powrotem. Powiedziała, że za karę nigdy się do mnie nie odezwie. Ale po chwili dodała. Chyba, że pod jednym warunkiem. Że ja zbuduję taką samą gwiazdę, ale w innych warunkach. Powiedziała, że zacznie ze mną rozmawiać jeżeli uda mi się zbudować gwiazdę nie będąc w pełni sobą. Powiedziała, że mogę sobie wybrać miejsce gdzie się zjawię i po jakimś czasie życia tam mogę spróbować zbudować taką samą gwiazdę. Powiedziała tak dlatego, że dla mnie zbudowanie gwiazdy to chwila moment. Buduję z zamkniętymi oczami całe galaktyki a nawet wszechświaty. Ta, Która Buduje dobrze o tym wie i dlatego wymyśliła utrudnienie. Bo, o ile nie mam żadnych problemów z budową będąc sobą, to zbudowanie gwiazdy będąc na przykład człowiekiem jest już wyzwaniem. Ale w sumie uważałem, że dam sobie spokojnie radę i zgodziłem się od razu. Bo myśl, że nigdy się do mnie nie odezwie była zbyt trudna do zniesienia. Poza tym. Przecież nie chciałem zrobić jej przykrości rozwalając jej ukochaną gwiazdkę tylko chciałem pokazać jaki jestem zdolny. Znowu się zamyśliłem. Tym razem uświadomiłem sobie, że Ta, Która Buduje też już musiała się bardzo stęsknić skoro się tu zjawiła. Nie może się do mnie odezwać, ale chce żebym wiedział, że jest przy mnie. Pewnie, dając mi ten warunek liczyła, że poradzę sobie o wiele szybciej. A ja jak zwykle do celu po wertepach zamiast po prostej drodze. Mam taki nawyk, że sam sobie utrudniam osiągnięce celu po to by sprawdzić czy potrafię go osiągnąć w jeszcze trudniejszych warunkach. No i po prawdzie to po co tu przybyłem jakoś mi utknęło w zakamarkach pamięci. Podejrzewam też, że to sprawka Tego, Który Wie. On robi takie numery. Pewnie mnie podpuścił, bo rękami i nogami broniłem się przed przybyciem na Ziemię (jeszcze zanim rozwaliłem tę gwiazdę). To mogła być jego sprawka. A Ta, Która Buduje mogła się zgodzić wziąć w tym udział. I tak chyba było. Bo bez powodu się dzisiaj tu nie zjawił. Muszę tu co nieco jeszcze wyjaśnić. Na Ziemi trochę nasiąkam tutejszym klimatem a to się odbija na moich zdolnościach. W sumie mogę to korygować, ale sztuka polega na tym, żebym sam dochodził do tego co powinienem zrobić. Utrudnienia są po to bym sprawdził czy w takich warunkach umiem sobie poradzić. No i prawdę mówiąc idzie mi jak po grudzie. Za duży opór materii. Ale tu chodzi o coś jeszcze. Ten, Który Wie ma konkretne plany co do Ziemi. Co do Tej, Która Buduje. Tak jak sobie teraz przypominam to miałem już pewne sygnały, pewnie od niej, że jest na Ziemi. Raz zobaczyłem ją w telewizorze z jakimś kamerzystą. Oczywiście nie wiedziałem, że to ona, bo skąd, ale od razu poczułem specyficzny impuls. Nie byłem wtedy świadomy co to konkretnie za impuls, ale czułem, że coś nas łączy. Teraz już sobie przypomniałem, że kiedyś sobie zakodowaliśmy taki sygnał rozpoznawczy. Żebyśmy mogli się w razie czego rozpoznać. Ale prawdę mówiąc naprawdę jestem jakiś przymulony. Tyle czasu mi zajęło żeby sobie to wszystko uświadomić. Ale oni mnie dobrze znają. I pewnie dobrze wiedzieli, że tak będzie. Zwłaszcza Ten, Który Wie. Gdy ostatnio pisałem do, teraz już wiem, że to ona, Tej, Która Buduje kilka słów to dziwiłem się, że nic nie odpisuje. Zauważyłem też, że co innego chcę napisać, a co innego jakby wynika z treści tego co pisałem. Teraz wiem, że to dlatego, że pisałem do Tej, Która Buduje. Czułem, że jakby chce odpowiedzieć, ale nie wiedziałem dlaczego nie pisze nawet jednego słowa do mnie bezpośrednio. Teraz wiem że pisała, ale tak, żeby nie złamać postanowienia. *** Chciałem przewrócić następną kartkę, bo z wypiekami na twarzy czytałem tę historię. Ale to była już ostatnia kartka i ostatnia strona. Zamknąłem książkę i na chwilę odłożyłem ją tam gdzie była wcześniej. Założyłem ręce na głowę i spojrzałem na niebo. Było już pełne gwiazd. Tylko Księżyc skrył się za jakąś chmurą o dziwnym kształcie. Pomyślałem, że co mi tam. Przeczytam jeszcze raz. Sięgnąłem po książkę, ale natrafiłem tylko na deski ławki. Zniknęła? Rozejrzałem się dookoła, bo pomyślałem, że może ktoś mi ją zabrał. Ale nikogo oprócz mnie tu nie było. I tylko w oddali pies zaczął wyć do Księżyca, który właśnie wyłonił się zza tej dziwnej chmury.

Wpis reklamowy - nazwa firmy, główne hasło

Opis oferty, namiary, linki. Jeden miesiąc - 370,00 zł.
Czerwiec 2021 przepowiem.pl,
Wszystkie prawa zastrzeżone
z nami jesteś znany
Liczba odwiedzin: 60339
Ta strona może korzystać z Cookies.
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.

OK, rozumiem lub Więcej Informacji
Informacja o Cookies
Ta strona może wykorzystywać pliki Cookies, dzięki którym może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystając z naszego serwisu, zgadzasz się na użycie plików Cookies.
OK, rozumiem